30 sierpnia 2015

4. Tacy jak Ty.


Tawney 

Charlotte dosyć często zdarzało się znikać z domu na kilka dni, a ja zazwyczaj kompletnie się tym nie przejmowałam, w końcu była już dorosła. Jednak tym razem zamartwiałam się do tego stopnia, że przez cały dzień i noc siedziałam w domu licząc na to, że się pojawi. Zniknęła na dwa dni prawdopodobnie z tym całym Andym, a ja nawet nie wiedziałam gdzie mogłaby być. Darowałam sobie jakiekolwiek poszukiwania, bo nie miałoby to najmniejszego sensu, w końcu mogła być wszędzie. Byłam niemalże pewna, że stało się coś złego. Ten typ mógł ją zgwałcić, pobić albo zrobić coś równie okrutnego. Trzeciego dnia jej nieobecności stałam się kłębkiem nerwów i byłam skłonna do tego, aby zwrócić się po pomoc do policji, ale w ostatniej chwili stwierdziłam, że to bez sensu, bo i tak nic z tym nie zrobią, przynajmniej w tej chwili, kiedy minęło stosunkowo mało czasu od jej zniknięcia. Postanowiłam dać jej jeszcze jedną dobę. Siedziałam więc cały dzień w domu. Dosłownie umierałam z głodu, bo nawet nie miałam ochoty na wyjście do sklepu i czekałam...
Zjawiła się wieczorem. Gdy zobaczyłam ją pod drzwiami skuloną i wydającą z siebie co najmniej dziwne odgłosy myślałam, że jest poturbowana i zachowuję się tak przez ból. Później podniosła głowę, a ja zobaczyłam jej roześmianą twarz z dwoma czarnymi paskami narysowanymi kredką do oczu, czy czymś podobnym. Była po marihuanie i gdy tylko wpuściłam ją do domu zaczęła skakać po łóżkach, wygłupiać się i pieprzyć głupoty. Zaczęłam się śmiać, bo mimo tego, że rozstroiła mnie nerwowo wyglądała w tej chwili uroczo i miałam ochotę zapalić to, co ona, aby się rozluźnić po trzech dniach męczarni.
Oczywiście plułam sobie w twarz za to, że zamartwiałam się, podczas gdy moja przyjaciółka prawdopodobnie bardzo bawiła się w najlepsze. Postanowiłam, że dam jej opieprz dopiero następnego dnia, kiedy już będzie w pełni świadoma.


Charlotte 

Nie zdążyłam nawet porządnie się rozbudzić, a Tawny już stała nade mną, żywo gestykulując rękoma. Wyglądała na poddenerwowaną, a ja strasznie się jej dziwiłam. Nie miałyśmy w zwyczaju troszczenia się o siebie w przypadku kilkudniowego zniknięcia. Miałyśmy świadomość tego, że druga z nas po prosu została u jakiegoś faceta. Mimo wszystko miałam wyrzuty sumienia, gdy siedziała przede mną i mówiła mi o tym, jak bardzo się zamartwiała.
Przez te kilka dni, które spędziłam z Andym, a właściwie to Michaelem miałam okazję do tego, aby nieco się rozerwać. Każdego dnia piliśmy tani i niedobry alkohol, paliliśmy trawę i robiliśmy wszystko na co mieliśmy ochotę. Raz nawet blondyn podkradł swojemu koledze motor i przez kilka godzin jeździliśmy po całym Los Angeles. Oddaliśmy go, gdy zaczynało kończyć się paliwo.
Przez chwilę czułam przypływ wolności, ale teraz nastał czas na powrót do dawnego trybu życia, bo przez te trzy dni rozwaliłam wszystkie zaoszczędzone pieniądze. Zostało nam zaledwie osiem dolarów, które miała Tawny. Andy był totalnie spłukany, a ja pod wpływem używek nawet nie zwracałam uwagi na to co kupuje i za ile. W dodatku, kiedy już zbierałam się do domu oddałam mojemu koledze ostatnie dziesięć dolarów, aby miał za co żyć przez dzień czy dwa.
Niczego nie żałowałam.
- Nie gniewasz się na mnie? - zapytałam, gdy Tawny się malowała.
- Nie, nie wiem czemu aż tak się przejęłam tym wszystkim. Głupota. Nie wracajmy już do tego. Musimy się szykować, jest już piętnasta - odparła blondynka i puściła mi oczko.
- Już?! Myślałam, że jest ranek... - wymamrotałam i poszłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam, po czym oddałam się w ręce Tawney, która pomalowała mnie i ułożyła mi włosy.
Gdy zaczęło się ściemniać poszłyśmy na miasto. Rozdzieliłyśmy się przy Skid Row, gdzie Tawny wyhaczyła sobie klienta. Ja natomiast dość spontanicznie pobiegłam pod najbliższy postój taksówek. Wsiadłam do jednej z nich i zaproponowałam kierowcy swoje usługi w zamian za zawiezienie mnie na Sunset Strip. Kwadrans później byliśmy już w drodze. W radiu leciała spokojna muzyka, a ja co chwilę uśmiechałam się myśląc o Andym i o tym, że za chwilę znów go spotkam. Nie myślałam o tym, że Tawny najprawdopodobniej zabije mnie jeśli wrócę do domu bez żadnych zarobionych pieniędzy. Miałam ochotę znowu zrobić coś szalonego razem z moim kolegą.
Biegłam przez kilkanaście minut najszybciej jak potrafiłam do miejsca, w którym byliśmy ostatnim razem tak, jakbym bała się, że mi ucieknie jeśli nie zjawię się tam kilka minut wcześniej.
Gdy już tam dotarłam zobaczyłam Andy'ego śpiącego pod skórzaną kurtką w otoczeniu kilku butelek po alkoholu.


Tawney 

Była druga w nocy, gdy skończyłam z moim drugim klientem i dotarłam na Sunset Strip. Zarobiłam sto pięćdziesiąt dolarów i stwierdziłam, że mogę przeznaczyć trzy dolce na drinka w okolicznym barze. Tym bardziej, że miałam niemiłe wspomnienia ze spotkania z drugim mężczyzną, który nie chciał mi zapłacić i musiałam mu grozić, aby to zrobił. Ostatni raz zgodziłam się na to, aby zapłacono mi po, a nie przed. 
Nie miałam pojęcia jak nazywał się bar, do którego weszłam, ale prezentował się bardzo ładnie jak na tamtejsze standardy. Ściany nie były poplamione, a stoliki były w nienaruszonym stanie. Zamówiłam wódkę przy barze, po czym usiadłam przy jednym ze stolików. Z głośników leciała bardzo przyjemna muzyka, ale nie dane mi było jej posłuchać, bo dosiadł się do mnie pijany typ, który żebrał o pieniądze. 
- Nie mam - odparłam krótko. 
- Takie jak Ty zawsze mają - powiedział i spojrzał mi w oczy. - Proszę... Jutro Ci oddam, potrzebuję na działkę.   
- Oboje wiemy, że nie oddasz. 
- Jestem uczciwy. 
- Tacy jak Ty nie są - powiedziałam, na co brunet się uśmiechnął. Dopiero teraz dostrzegłam jego trzęsące się dłonie, które wcześniej ukrywał pod stołem. - Dam Ci, jeśli mi też coś załatwisz. - dodałam, nieco bezmyślnie. Właśnie tak kończą się wszelkie próby zaoszczędzenia na czynsz. 
- Chodź ze mną - powiedział wyraźnie podekscytowany, a ja dopiłam resztkę tego, co miałam w kieliszku i wybiegłam z baru tuż za brunetem. 
Złapał mnie za rękę i zaprowadził do nieco przerażającego budynku, który otoczony był cholernie wysoką trawą. Z zewnątrz wyglądał jak zwykła rudera, cegły były pomazane sprayem, szyby powybijane, a rolę drzwi odgrywała stara, podarta pościel. W środku było tylko gorzej, ale mało mnie to obchodziło. Zdecydowanie bardziej zainteresowało mnie to co leżało na podłodze, a dokładniej na kolorowej szmacie w paski. Było tam kilkanaście strzykawek, woreczki z kokainą, z marihuaną, jakieś tabletki. Ogólnie mówiąc - bardzo szeroki asortyment. Faceta, który to sprzedawał bez problemu można było pomylić z trupem, bo jego karnacja była wręcz alabastrowa, a sińce pod oczami nabrały kolosalnych rozmiarów. Nie wspominając o zębach... A właściwie to ich braku. 
- Heroinę i coś słabszego - wymamrotał mój towarzysz spoglądając na narkotyki z błyskiem w oczach. 
Szczerbaty diler wręczył mu strzykawkę i woreczek tabletek, po czym dałam mu dziewięćdziesiąt dolarów. Przekazywałam te pieniądze z wielkim bólem serca, bo nie spodziewałam się, że jest to, aż tak drogie. Ale mówi się trudno. Trzeba pomagać zarówno potrzebującym, jak i sobie.
Brunet od razu władował sobie w żyłę, a ja musiałam mu pomóc z wydostaniem się z tego budynku, bo ledwo trzymał się na nogach. Usiedliśmy nieopodal, na murku. On dochodził do siebie, a ja połknęłam kilka moich tabletek. Niemal od razu poczułam jak odlatuje do całkiem innego, bardziej kolorowego świata. 


Gdy oboje w miarę doszliśmy do siebie poszliśmy się przejść. Trzymaliśmy się za ręce i wesoło gawędziliśmy o tym, co nas otacza.
- Kurwa, czuję się jak hipis. - powiedział Alex.
- Nie znoszę hipisów! - krzyknęłam przebiegając przez ulicę tuż przed nadjeżdżającym samochodem.
Potknęłam się o krawężnik i przewróciłam się przy okazji przewracając Alexandra, który mocno mnie trzymał. Przeturlaliśmy się przez cały chodnik, aż wylądowaliśmy na trawie. Przez kilka minut leżeliśmy i patrzeliśmy się na siebie, aż w końcu wyruszyliśmy w drogę powrotną do baru, w którym się spotkaliśmy.
- Skąd bierzesz pieniądze na narkotyki? - spytałam.
- Jestem fotografem, ale rzadko kiedy robię zdjęcia, bo nie mam komu. Nie chce mi się załatwiać żadnych modelek, a same do mnie nie przychodzą. Poza tym mam słaby sprzęt, ukradłem go trzy lata temu. Zazwyczaj kradnę, żeby móc kupić towar, albo proszę kogoś żeby pożyczył mi pieniądze... których nigdy nie oddaje - powiedział bez owijania w bawełnę, jak to mężczyzna.
- Oh, czyli mam stracić nadzieje na odzyskanie moich dziewięćdziesięciu dolarów? - zapytałam z uśmiechem.
- Można płacić na różne sposoby - puścił mi oczko. Później samo poszło...

Charlotte 

- Charlie, ukradnę dla Ciebie ten samochód! - krzyknął Andy, gdy powiedziałam, że stojący obok nas Daihatsu bardzo mi się podoba. 
Zaczęłam się śmiać jak wariatka w momencie, gdy blondyn próbował otworzyć zamek moją spinką do włosów. Paliłam papierosa i biegałam wokół niego śpiewając pod nosem piosenkę, którą usłyszałam kilka dni temu. 
- Policja! - wydarł się, a ja odwróciłam się za siebie i zobaczyłam radiowóz jadący na sygnale w naszym kierunku. Andy przerzucił mnie sobie przez ramię i zaczął biec. Byliśmy kompletnie zalani i śmialiśmy się nawet w momencie, gdy policjanci nas dogonili i skuli kajdankami. 

6 komentarzy:

  1. "Później samo poszło..." - taaak xd Taka zamiana ról? Alex się oddał Tawney za pieniądze? Zazwyczaj to ona tak zarabiała na życie :')
    Brawo dla Charlotte i Duffa. Nie ma to jak próbować nieudolnie ukraść samochód po pijaku i zostać złapanym przez policję. Miało być więcej kasy na czynsz, a zamiast tego jedna z dziewczyn ma problemy, a druga spotkała jakiegoś ćpuna.
    Podoba mi się to, co piszesz i cieszę się, że akcja coraz bardziej się rozwija. Oby tak dalej, niech się dzieje! ;D
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama nie sądziłam, że dam radę skończyć dzisiaj, bo późno się za to zabrałam. W sumie w między czasie zdążyłam zrobić jeszcze milion rzeczy, ale cholera - jak już zaczynałam czytać rozdział, to w skupieniu brnęłam gładko do końca - to czyta się po prostu świetnie!
    Akcja nie jest absolutnie oklepana, mimo że w pewien sposób wiele rzeczy na to wskazuje, wiesz - Los Angeles, narkotyki, prostytutki, kluby, glam, lata 80' i tak dalej, i tak dalej. Naprawdę trzeba umieć napisać coś, co dzieje się w takich klimatach, by po dziesiątkach blogów o podobnej tematyce nie wydawało się to tylko powtórką z rozrywki. Także jestem pod ogromnym wrażeniem! Zarówno pod względem właśnie fabularnym, jak i warsztatu. Straaasznie mi się podoba sam sposób, w jaki piszesz. Umiesz to robić, to na pewno. Ciekawie. Nie ciężko, ale też nie banalnie. Kurcze, naprawdę, jest mega!
    Charlotte i Tawney są urocze. Są takie fajnie... nie wiem... kobiece i delikatne jak na prostytutki? Lubię je obie. Na razie xD. Ale uważam, że Charlotte powinna zrobić coś, żeby Tawny też trafiło się coś w stylu Las Vegas. Ja rozumiem, że one pracują indywidualnie, własnym ciałem, ale żeby tak jakoś wesprzeć przyjaciółkę? Kurcze, na początku to mi się wydało trochę dziwne, że Tawny leży w zakichanej klitce, a tamta się niemal pławi we złocie. Nie w porządku. I potem tak bez ostrzeżenia uciekła z Andy'm... Choć może tutaj nie powinnam uważać tego za coś złego. Kto by nie uciekł z przystojnym Michaelem? ♥
    Tawney, jak się pewnie domyśliłaś, lubię troszkę bardziej, że tak powiem. Sama nie wiem dlaczego, może dlatego, że biedulka nie mogła rozkoszować się omletem przygotowanym przez służbę i czerwonym cabrio. Podoba mi się zawsze jej perspektywa.
    Oh, a chłopcy? Właściwie, to mało co mogę jeszcze o nich powiedzieć, tak mi się wydaje. Odnośnie Andy'ego - kurczę, ja za mojej fascynacji Gunsami zawsze nie lubiłam Duffa, ale jako, że jest to jedyny członek Guns N' Roses (tego z lat 80', ma się rozumieć), którego widziałam na dziwo, to... polubiłam go, tak jakby. Ale w sumie miałam mówić o Twoim Michaelu, a więc - cóż, jest typowym dzieciakiem, który przywlókł cielsko do L.A., żeby spełniać marzenia, bla, bla, bla... Jest miły. Podoba mi się jego gadatliwość - tego jeszcze nie było, haha. I jest przystojny, no, ma się rozumieć. Fajnie, że nie chciał tylko przelecieć Charlie, ale zakumplowali się. Mam, oczywiście, nadzieję, że będzie z tego coś więcej...
    A Alex? Właśnie zdałam sobie sprawę, że powiedziałabym, że go nie lubię, ale przypomniało mi się zdjęcie z bohaterów. Boże, nie mogę nie lubić kogoś, kto wygląda jak Bóg. Johnny, oh Johnny, czemu mi to robisz...
    Z Aleksandra jest kawał ćpuna, jej. Nie fajnie, że już przy pierwszym spotkaniu troszkę wciągnął w to Tawney. Ale może uda się odwrócić te role, i to ona spróbuje go przekonać, żeby nie brał dragów? Albo nawet już nie tyle, co dragów ogólnie, co samej heroiny. Chyba najgorsza plaga tych kręgów w tamtych latach. Zaraz po AIDS. Uh, ale i tak cofnęłabym się do tamtych czasów... ha, nieważne! Sam Ozzy Osbourne stwierdził, że żyje tylko dlatego, że hera mu nie podpasowała. Ogólnie cudem jest, że Ozzeusz żyje w ogóle, bo po przeczytaniu jego autobiografii byłam w szoku, że można aż tak faszerować się świństwem, i aż tak dobrze się trzymać. Zresztą znów - nieważne! Często odbiegam od tematu komentarza, wybacz...
    Super jest, naprawdę cudnie, moja droga. Będę wpadać na pewno! No i czekam na następny, bo pod koniec powyższego rozdziału zaciekawiłaś mnie jeszcze mocniej, o ile to było możliwe.
    Życzę weny, weny i jeszcze raz weny! No i udanego września, jak i w ogóle nadchodzących dni. Mam nadzieję, że nie będą dla Ciebie takie ciężkie jak dla mnie :_:
    Uh, pozdrawiam! ♥ I przepraszam za wszystkie błędy w tym, co napisałam - jest w pół do trzeciej w nocy xD.

    Hugs, Rocky

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Katalogowo pojawiła się recenzja Twojego bloga. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio? SERIO? Serio szlag trafił mój komentarz?!
    Ku*wa.
    To tak w skrócie (sorry), bo mam jeszcze uuuhuu blogów do nadrobienia. Według mnie głupio jest pisać i czekać na komentarze, jak się samemu nie komentuje. Nie bierz tego za obrazę, czy coś. Mówię o sobie.

    Dobra, dobra.
    Ostatnia akcja mnie rozwaliła. Naprawdę, można było się spodziewać, że prędzej czy później odpierdolą takie cos. xD
    Noo i mamy nowego bohatera, Alexa. A ja już myślalam, że Izzy, a tu taki beng, hah.
    I rozdziałik mi się podoba. Krótki, ale ważne że jest.
    Poproszę więcej!
    Lecę dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  5. W wakacje obiecałam, że wpadnę, to wpadłam. No a jak już jestem, to skomentuję pod tym postem wszystko odnośnie tego opowiadania.
    Powiem Ci szczerze, że nie spodziewałam się tego po tym blogu. Ale to miłe zaskoczenie. I oprócz treści, podoba mi się też od strony wizualnej. Wszystko jest takie czyste i przejrzyste, czyli to co Alise lubi najbardziej. ;)
    Idealnie ukazałaś tu tą prawdziwą stronę L.A. i życie wielu młodych ludzi w tym mieście. A w dodatku akcja dzieje się na Skid Row.
    Dwie prostytutki- przyjaciółki świetnie się bawią, są paniami swojego życia. Po prostu żyć nie umierać! Choć mimo to nie chciałabym być na ich miejscu z wiadomych powodów...
    Andy zagościł na dłużej w opowiadaniu, jejku. I wiesz co? Od pierwszej chwili przypominał mi Duffa. X)) W każdym razie polubiłam kolesia.
    Mam nadzieję, że jeszcze coś tu wstawisz. Jeśli coś napiszesz i masz w zwyczaju informować o rozdziałach, to daj mi znać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Kiedy skończę zakładkę 'polecane', lądujesz tam na stówę.

      Usuń